Przejdź do głównej zawartości

Dzisiaj o mnie..

Chyba czas troszkę przybliżyć Wam moją osobę :)
Właśnie jestem nad morzem, piję kawę i słucham kolęd w góralskim wydaniu.
Rodzicielstwo jest u mnie na 1szym miejscu, jest to tak głęboki i różnorodny temat, oraz tak prywatny, że nie chciałabym go uzewnętrzniać w celu pokazania siebie.
Dzisiaj przedstawię Wam moją miłość do miejsca, hobby itp.
Zacznę od Podhala :)
Ci którzy już troszkę mnie znają wiedzą, że na tym punkcie szaleję. Nawet moja córka, kiedy ze mną coś ogląda mówi " Ty tylko to góralskie i góralskie" - czasami jest też łowickie, ale ona jeszcze ma prawo nie rozróżniać :) Dla niej ludowe to góralskie :) Jednak wracając..będąc teraz nad morzem mam wyrzuty sumienia, że nie w górach mimo, że jest tutaj bardzo fajnie. Czuję się jakbym moje góry zdradzała :) Obecny wyjazd jest związany ze zdrowiem :) Ponoć w okresie zimowym jest najwięcej jodu - dlatego nie góry :)
Jadąc w Tatry każdy kilometr bliżej mnie cieszy. Wypatruję szczytów z daleka i czuję niewyobrażalną radość kiedy już coś tam z daleka do mnie macha :) Jest to trudne do opisania uczucie :) Będąc w Łodzi szalenie tęsknię, potrafię sobie wyobrazić, że jestem w swoim ukochanym miejscu, kiedy poczuję np. zapach wędzonki na rynku :D Super sprawa tylko jak na złość nikt wtedy dla moich potrzeb nie chce gwarą mówić, a gwarę także uwielbiam :) Jeżdżąc tyle lat z rzędu w jedno miejsce, poznałam już ludzi tam mieszkających i chociaż latem mogę jej posłuchać, bądź w ciągu roku przez telefon :)
Półki u mnie w pokoju uginają się od książek o tematyce góralskiej, czy płyt póki co z kolędami, a komputer jest zawalony zdjęciami :) Na ścianie wisi kalendarz z Tatrami, a na łóżku leży poduszka z parzenicą...prezent od górala :) Kiedy jestem na północy kraju myślę, że cała Polska dzieli mnie od mojego miejsca, ale cały czas marzę o tym, że zimą wybiorę się w Tatry i ku mojej radości będzie dużo śniegu :) Powstała nawet strona na facebook'u : Podhale Moje Miejsce Na Ziemi, więc Podhale pełną gębą ;) Dlatego na pewno zetkniecie się tutaj z motywem góralskim :) Możliwe, że nawet często :) Uwierzcie mi..mogłabym o tym mówić i mówić :)
Kolejna moja radość to Boże Narodzenie :)
Wszelkie motywy, ozdoby, historie, obrazki..po prostu wszystko :) Jeśli mam chwilę, mogę usiąść spokojnie i np. zrobić kartkę świąteczną to jestem szalenie szczęśliwa i zrelaksowana :) Moi rodzice zbudowali u nas przepiękny klimat świąt, który bez wielkich wysiłków co roku tworzy się już sam, a ja powielam go teraz by moja córka tak samo czuła te święta i pamiętała tak jak ja je pamiętam z dzieciństwa. Tłumaczę, opowiadam, spędzamy czas z rodziną, rysujemy, czytamy, słuchamy i co jeszcze się da :) Przed świętami lepimy pierogi, pieczemy ciasta, ubieramy choinkę...robimy razem wszystko to co możemy razem robić, a towarzyszą nam przy tym nasze polskie kolędy :) ( "White Christmas" też uwielbiam - żeby nie było ;) ).
Kolejny jest Decoupage :)
Tą metodą próbowałam ozdabiać wiele rzeczy, ale szkło przypadło mi do gustu najbardziej :) Łączenie moich dwóch poprzednich radości z tą jest dla mnie spełnieniem :) Kiedy tylko najdzie mnie wena zabieram się do pracy, a jeśli nie mam materiałów to od razu biegam, żeby zebrać to co jest mi najbardziej potrzebne. Stworzenie czegoś trwa. Wszystkie warstwy schną jakiś czas, a mnie ręce swędzą, bo już chciałabym robić kolejną, żeby zobaczyć efekt końcowy. Wkładam w to całe serce, często zarywam noce nawet tego nie zauważając :) Nie lubię robić czegoś " na pół gwizdka", jeśli nie czuję, że to ten moment to po prostu nie zabieram się do pracy. Wiem, że wtedy nie będę zadowolona nawet jeśli ktoś powie, że jest pięknie. Pomysły przychodzą same, albo inspiruję się tym co widziałam w internecie. Tak powstał lampion pokazany poniżej :)
Uwielbiam także czytać:)
Wiecie co się dzieje kiedy dopadnę książkę o tym co wyżej ? ;) Np. Zwyczaje świąteczne na Podhalu - to byłoby coś :D Nikt by mnie od tego nie oderwał :) Czytając przenoszę się do innego świata, przeżywam, czuję. Kiedy książka jest świetna to żałuję, że już ją przeczytałam :) Jeśli kiepska to i tak czytam do końca, bo nie lubię zostawiać książek przeczytanych do połowy. W najgorszym wypadku za jakiś czas do nich wracam i kontynuuje czytanie. Kiedy nie mogę zasnąć sięgam po bajki :) Działają już po ok 5 zdaniu :)

Jest jeszcze wiele innych rzeczy, które lubię i o których mogłabym pisać, jednak w/w mają pierwszeństwo :)

Tak więc już wiecie to co najważniejsze :) Teraz mogę spokojnie posłuchać swojej nowej płyty z kolędami, z poduszką pod plecami, bo jak mi dzisiaj coś gruchnęło w plecach !!! To tylko ja wiem jak strasznie ciężko jest się ruszyć :P

Miłego popołudnia !!! :)

Komentarze

  1. Ja już dawno wiedziałam, że jesteś osobą pełną pięknych pasji! :) <3
    I też mi żal, że jesteś nad morzem, a nie w górach! Przyjeżdżaj jak najszybciej, to zaszalejemy po góralsku! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem co mam powiedzieć :* dziękuję za te miłe słowa :* O wizycie w górach myślę codziennie :) Trzeba będzie wprowadzić to w czyn :D Ojj doczekać się tych szaleństw nie mogę :D Będziesz pierwszą, która dowie się o naszym wyjeździe na południe ;)

      Usuń
  2. Ach widzę, że coraz nas więcej, by zrobić Matce na Szczycie nalot :) Co do książek - witaj w klubie :) U nas tez się sporo czyta....nie nadążam uzupełniać książek na lubimyczytać.pl :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już raz z Matką na Szczycie się minęłyśmy :) nie udało nam się spotkać latem :( Ja mam tyle zaległości w książkach, że wstyd się przyznać :( ale czasu wiecznie brak :( jak tylko biorę książkę do łóżka to zaraz zasypiam :(

      Usuń
    2. Musimy się więc umówić i zebrać- i wszystkie ruszymy do Bukowiny! W górach byłam raz w życiu i zakochałam się na amen. Święta- coraz mniej są dla mnie tym czym być powinny. Słuchamy jednak kolęd już dużo wcześniej, ozdabiamy mieszkanie, pieczemy pierniczki. Młoda powiedziała dziś z wielką radością- ale u nas jest świątecznie, dziękuję mamo <3
      Do decoupage nie mam cierpliwości- choćbym chciała- robótki ręczne jakoś nie dla mnie są.
      Czytanie również kocham! A z Ciebie jest świetna dziewczyna- tak mi się wydaje, że taka do tańca i do różańca :*

      Usuń
    3. Jak nas Matka na Szczycie przez okno zobaczy ze wspomnianymi już dzisiaj miotłami to ja nie wiem :D Ucieknie ! :P
      W góry koniecznie trzeba Cię porwać :D Dobra..pakuj się :D
      Wiadomo, że dzisiaj święta nie są dla nas tym samym co kiedyś, ale od nas zależy jakie będą i jak będziemy je wspominać po latach :) Ja miałam problem jakiś czas temu, bo porównywałam je do tych z dzieciństwa i najzwyczajniej w świecie było mi przykro, że teraz jest inaczej. W końcu dopuściłam do siebie myśl, że młodsza już nie będę :P i zaczęłam cieszyć się na nowo, bo bardzo byłoby mi szkoda gdyby tak po prostu mijały bez żadnej radości i oczekiwania :)
      Robótki ręczne..mnie korciło szydełko :D - szybko mi przeszło :P
      Z Ciebie również :* i myślę, że z Tobą taniec odbyłby się bez przeszkód, różaniec z kieszeni nie wypadł i jeszcze lot na miotle byśmy odbyły ! :D

      Usuń
    4. Oj jakby do tych mioteł i tańców dodał jakieś procenty to mogłoby być nieźle. Ps. na trzeźwo nie umiem tańczyć :D

      Usuń
  3. Ja z % czasami uważam, że umiem śpiewać..to jest dopiero niebezpieczne :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj to mogłoby być ciekawe doświadczenie- my w połączeniu z % i nasze talenty :D

      Usuń
    2. Lepiej żeby nikt tego nie fotografował i nie opisywał..bo Bridget Jones straci na popularności :P

      Usuń
    3. Musimy to kiedyś zrealizować :D

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Co mi dał miesiąc na siłowni?

Zastanawiasz się, czy nie pomyliłam się  w tytule? Oczywiście, że nie i nie reklamuję tu niczego, by takim zdaniem chcieć Cię zachęcić do pójścia w tym samym kierunku. Ja tu chcę tylko i wyłącznie o zdrowiu ! No właśnie. Dla mnie też jest szokiem, że mając szalejące TSH zauważam luźniejsze ubrania tu i tam. Jeansy? O tak ! Zakładam bez zmartwień :) I to nie te nowe o rozmiar większe :) - założyłam ulubione :) . Kilogramy nie spadają, przyznaję szczerze. Centymetrów mniej, kilogramy w miejscu, bo mięśnie są ciężkie. Mam pracę siedząca, codziennie przy biurku spędzam obowiązkową liczbę godzin. Mój kręgosłup zaczynał dziwnie wyglądać i czuć się również słabo. Czy coś się zmieniło? Owszem :) Nie garbię się, nie czuję bólu, który odszedł w zapomnienie. Dodatkowo mogę nosić cięższe zakupy :D - jeśli pomagają Wam w tym mężowie to informację o zwiększonej sile zostawiajcie dla siebie ;) Choć nie ma efektu "wow" to czuję się sama ze sobą dużo dużo lepiej. Powraca jędrność, zaczyn

Tragedia, która zrodziła pasję.

Chciałabym przedstawić Wam Mateusza.  Mateusz i jego przeżycia zainspirowały mnie do napisania tego co dziś przeczytacie. Jaki wpływ będzie miała na Was ta historia? Liczę na to, że zastanowi na różny sposób każdego z osobna. Z Mateuszem znamy się od ok 17-18 lat. Kiedy przeprowadził się po sąsiedzku bliższe koleżeńsko/ podwórkowo było mi jego starsze rodzeństwo. Ja byłam może w V klasie,  a Mateusz mógł mieć ok 2 lat ( matko! jaka ja stara jestem :P ). Grzeczny, uśmiechnięty, zawsze przeze mnie lubiany i nie okazujący, że coś jest nie tak. Niedawno podzielił się ze mną swoją historią, która mną wstrząsnęła. Najłatwiejsze określenie dla dramatu, który skrywał się za drzwiami jego mieszkania właściwie tuż pod moim nosem, bo po drugiej stronie podwórka. Zawsze słuchając wiadomości  o podobnych sytuacjach myślę:"niemożliwe, żeby nikt o tym nie wiedział" - przekonałam się na własnej skórze jak bardzo jest to możliwe, zmroziło mnie to jeszcze bardziej. Nikt nie mógł zareagować

Codzienność

Ostatnio za namową koleżanki zaczęłam jeść ( jak to mówi moje dziecko) gejfruty. Ponoć ma mi to pomóc w zbiciu wagi. Kupię kilogram i będę w nią rzucać, może uda się zbić chociaż ekranik. Kupiłam jednego, był pyszny - całego zjadłam. Wczoraj udało mi się wyjść wcześniej z pracy, a że były mąż zabrał nasze dziecko na salę zabaw to postanowiłam ciut się odstawić do Biedry. Lista zakupów: mleko i wspomniany już owoc. 200 kg nie ważę, więc pozwoliłam sobie na obcisłe jeansy i małe szpilki. Bo jak nie do Biedry to gdzie? Zachwycona swoim pomysłem naprzymierzałam się różnych kombinacji i wyszłam. Kiedy zamykałam drzwi spod sąsiednich spojrzała na mnie samotna, smutna, rozmazana psia kupa. Jak bardzo ucieszyłam się, że wyszłam z domu w balerinach, bo w nich (zaraz po obuwiu sportowym) najłatwiej przeskakiwać przez placki. Udało mi się o suchym i czystym bucie wyjść na zewnątrz. Słońce delikatnie przypiekało spacerowiczów. Obserwując okolicę włożyłam słuchawkę do ucha i spokojnie szłam mię