Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2016

Codzienna tęsknota

W Łodzi pogoda z zimowej przeradza się w wiosenną. Mobilizuje mnie to do chodzenia do pracy na pieszo. Wcześniej nie sprawiało mi to problemu, a teraz po krótkiej przerwie spowodowanej chorobami i pogodą w połowie drogi zastanawiam się, czy nie wsiąść w tramwaj. Nie pozwalam sobie na to i idę dalej. Cieplejsze powietrze budzi we mnie tęsknotę. Kojarzy mi się z wakacyjnymi porankami w górach, kiedy to jeszcze dzień nie rozgrzał się do odpowiedniej temperatury, a ja pijąc kawę przed domkiem przykrywam się kocem i wpatruję w dal, w szczyty Tatr. Poranek idealny. Będąc w Łodzi, w taki tęskny dzień jak dzisiejszy pomaga mi YouTube. Wklepałam: Roman Rzadkosz , kliknęłam: " Góralka Halka " i o mało się nie rozpłakałam. Doszłam do wniosku, że ta tęsknota za moim miejscem jest bardzo dobra. Kiedy wyjeżdżam na Podhale spełnia się moje marzenie, cały wyjazd bardzo mnie cieszy. Mimo, że oczekuję pięknej pogody to ta gorsza mi nie przeszkadza. Nie wiem jak będzie wyglądał tegoroczn

Tragedia, która zrodziła pasję.

Chciałabym przedstawić Wam Mateusza.  Mateusz i jego przeżycia zainspirowały mnie do napisania tego co dziś przeczytacie. Jaki wpływ będzie miała na Was ta historia? Liczę na to, że zastanowi na różny sposób każdego z osobna. Z Mateuszem znamy się od ok 17-18 lat. Kiedy przeprowadził się po sąsiedzku bliższe koleżeńsko/ podwórkowo było mi jego starsze rodzeństwo. Ja byłam może w V klasie,  a Mateusz mógł mieć ok 2 lat ( matko! jaka ja stara jestem :P ). Grzeczny, uśmiechnięty, zawsze przeze mnie lubiany i nie okazujący, że coś jest nie tak. Niedawno podzielił się ze mną swoją historią, która mną wstrząsnęła. Najłatwiejsze określenie dla dramatu, który skrywał się za drzwiami jego mieszkania właściwie tuż pod moim nosem, bo po drugiej stronie podwórka. Zawsze słuchając wiadomości  o podobnych sytuacjach myślę:"niemożliwe, żeby nikt o tym nie wiedział" - przekonałam się na własnej skórze jak bardzo jest to możliwe, zmroziło mnie to jeszcze bardziej. Nikt nie mógł zareagować

Jesienna Bruksela w Łodzi

"Jesień w Brukseli" Katarzyny Targosz - tym razem strach emocjonalnie osobisty. Jest mi bardzo trudno zabrać się za opinię o tej książce, boję się, że podejdę do niej zbyt osobiście i emocjonalnie tak jak wspomniałam wyżej. Zacznę oczywiście od tego, że jeśli ktoś przeczytał "Wiosnę Po Wiedeńsku" (moja recenzja tutaj :))  i chce wiedzieć "co dalej? " powinien złapać raz dwa "Jesień..." :) Jedna książka nie jest kontynuacją drugiej, ale nawiązuje w pewnym momencie do tego czego szukamy :) Obie książki przypadły mi do gustu, lecz "Jesień..." wygrała. Zaczęłam ją czytać w poniedziałek, wygodnie usiadłam w fotelu, cały czas rozmyślając po "Wiośnie.." o tym co się dzieje wokół mnie, w tle słyszałam Sarsę "(...) ulatuje lęk, nie czuję nic, nie czuję nic..zapomnij (...)". Przypadek? Następnego dnia książka była ze mną wszędzie: w przychodni, w pracy, w tramwaju. Czytałam po kawałku, tyle ile się udawało. Kiedy położył

Wiosna Po Wiedeńsku Idealnym Rozpoczęciem Roku.

Ci, którzy obserwują moją stronę na Facebooku wiedzą jak bardzo nie mogłam doczekać się książek Katarzyny Targosz . Wielkie oczekiwanie na paczkę ( wręcz publiczne), walka z panią w kiosku i w końcu upragniona zawartość opakowania z tektury wpadła w moje ręce. Wieczorem tego dnia w telewizji puścili film, na który miałam chętkę ( prawda, że to nie jest częste zjawisko?). Zanim się zaczął usiadłam i zajrzałam do książki. Okładka - jak na podaną w sklepie internetowym miękką okładkę jest zaskakująco: sztywna, przy tym bardzo wygodna. Jakość papieru: rewelacja! Oczywiście zapach :) Zapach nowej książki jest zawsze wspaniały. W jednej chwili ogarnął mnie strach..co jeśli książka najzwyczajniej w świecie nie spodoba mi się? Zamknęłam ją i pomyślałam o Kasi. Znam siebie i wiem, że na pewno powiedziałabym jej o tym, jednak postanowiłam nie ulegać moim strachom i w przerwach na reklamę poczytywać, by po zakończeniu filmu móc oddać się jej całkowicie. Tak też zrobiłam. Kiedy nad ranem o