Przejdź do głównej zawartości

Tragedia, która zrodziła pasję.

Chciałabym przedstawić Wam Mateusza. 
Mateusz i jego przeżycia zainspirowały mnie do napisania tego co dziś przeczytacie. Jaki wpływ będzie miała na Was ta historia? Liczę na to, że zastanowi na różny sposób każdego z osobna.
Z Mateuszem znamy się od ok 17-18 lat. Kiedy przeprowadził się po sąsiedzku bliższe koleżeńsko/ podwórkowo było mi jego starsze rodzeństwo. Ja byłam może w V klasie,  a Mateusz mógł mieć ok 2 lat ( matko! jaka ja stara jestem :P ). Grzeczny, uśmiechnięty, zawsze przeze mnie lubiany i nie okazujący, że coś jest nie tak. Niedawno podzielił się ze mną swoją historią, która mną wstrząsnęła. Najłatwiejsze określenie dla dramatu, który skrywał się za drzwiami jego mieszkania właściwie tuż pod moim nosem, bo po drugiej stronie podwórka. Zawsze słuchając wiadomości  o podobnych sytuacjach myślę:"niemożliwe, żeby nikt o tym nie wiedział" - przekonałam się na własnej skórze jak bardzo jest to możliwe, zmroziło mnie to jeszcze bardziej. Nikt nie mógł zareagować w taki sposób, w jaki reagowano w przypadku podobnych sytuacji, które w naszej okolicy miewały miejsce. 
Zawsze było normalnie, a raczej "normalnie".





"Moje życie (a raczej jego brak) zaczęło się od patologii  w domu.
W wieku 14-15 lat, gdy w domu był już spokój nadal gnębiły mnie demony przeszłości.
Nie mogłem spać, normalnie funkcjonować przez wracające wspomnienia.
Ojciec, jak i potem brat okazali się alkoholikami, niszczącymi życie matce, mnie jak 
i siostrze.
Nie było to znęcanie tylko "psychiczne"."


Przeżycia te miały bardzo negatywny wpływ na Mateusza. Patologia rodziła patologię. Sięgał po różne używki, w pewien sposób powielał zachowania ojca. Nie widział jaką krzywdę wyrządza sobie i swojej rodzinie. 


"Popadłem w złe towarzystwo,zupełnie jak na filmach o złych rodzinach i patologii w domu, przez którą dzieci pomimo tego, że jej nienawidzą i przez nią cierpią szerzą jej zło tak jak ich dotychczasowi oprawcy.
Stanie w bramach, picie, popalanie.  Chęć bycia kimś w tamtych sferach.
To dopiero początek. W ostateczności sięgnąłem po dopalacze. Po dłuższym czasie
tak zwanego życia trafiłem do szpitala z zanikami pamięci i lękami."

Szpitalem, w którym znalazł się Mateusz był szpital psychiatryczny.
Ważył 122kg, jego BMI wynosiło ponad 50%. Ciśnienie  dochodziło do 180 /100. 
Jak to powiedział : "Byłem bombą zegarową, umysłową i fizyczną." 
Po 3 miesiącach w szpitalu udało się coś osiągnąć : lęki minęły, pamięć wróciła, lecz demony przeszłości nie zniknęły.

"Wróciłem do domu,spojrzałem w lustro i obiecałem sobie, że nie zrobię swojej rodzinie, którą kiedyś będę miał tego czego ja doświadczyłem w dzieciństwie. Z dnia na dzień rzuciłem papierosy, dopalacze, alkohol, zapisałem się na siłownię.
 Z towarzystwem było gorzej. Śmiali się ze mnie, dokuczali, zostałem sam. Bywalcy siłowni, na którą chodziłem śmiali się ze mnie, słyszałem słowa typu "jakie on ma cycki", "temu grubasowi się pomyliła siłownia z Mc Donaldem"  lub "on biegnie czy się turla? ". Nie poddawałem się, pomimo załamania i płaczu po każdym treningu na siłowni. Edukowałem się : w dziale żywieniowym jak i technikach treningowych. 
Z czasem niektórzy znajomi to chwalili, ale straciłem ich, bo co można ze mną robić? Zmieniłem myślenie, nie chciałem tego czy tamtego. Kilogramy w dół,  ja coraz pewniejszy siebie. Zrzuciłem 45 kg, moje ciśnienie wróciło do normy, a ja nabrałem bardziej umięśnionej sylwetki. 
Gdyby nie to możliwe, że umarłbym.
Kiedy każdy myślał i myśli, że najgorszy jest trening, myli się. 

Najgorsza jest dieta, z początku wystarczyło jeść 2500kcal, z czego 200 gram było białka, 70g tłuszczu, a reszta to węglowodany. 
Lecz z czasem pojawiły się schody. 
Zmniejszanie węglowodanów w diecie jak i dodawanie aktywności fizycznej na dłuższy okres, działa  na człowieka tragicznie. Poddenerwowanie, głód, zmęczenie, myśli, że się nie uda - to norma. Jednak da się to pokochać, zwłaszcza gdy "siłownia" zrobiła z ciebie innego człowieka."


Przed włączeniem aktywności fizycznej: 





Jakiś czas po włączeniu aktywności fizycznej:




  


"Dziś bez siłowni nie umiem żyć i nie jestem stereotypowym łysym tępym chłopakiem który kłuje tyłek sterydami i ma dwa arbuzy pod pachami. Siłownia kształtuje charakter, uczy cierpliwości.
To jest niezwykłe!
Przed siłownią jestem zmęczony, po siłowni pełen energii. 
Dwoma słowami :  ĆPAM SPORT i dążę do coraz lepszego życia! 
Moim marzeniem jest zostać trenerem personalnym i właścicielem własnej siłowni , nieść pomoc ludziom takim jak ja, oraz zbudowanie domu, o którym sam marzyłem, gdy byłem mały.
Wszystko zaczyna się w naszej głowie!
Nie jest ważne jak nisko jesteśmy : jeśli istnieje kropla szansy wszystko jest możliwe."












Od długiego już czasu podziwiam i głośno chwalę sukcesy Mateusza. Kibicuję mu od momentu, kiedy tylko dowiedziałam się o zachodzących w nim przemianach. Wielu osobom stawiałam go za przykład, kiedy słyszałam : "mnie się nie uda". Sama też wiem, że uda się tylko wtedy, kiedy sami tego chcemy. Mateusz wielokrotnie pytał mnie, kiedy idę na siłownię, a ja tam zawsze coś...no wiadomo ;) 
Jednak teraz poważnie się nad tym zastanawiam. 
Niech ten 20letni mężczyzna będzie dla nas przykładem.

Ćpajmy sport !!!
( podobne do mnie nyguski :))











 
 





Komentarze

  1. Wow, niesamowita historia! Podziwiam nie tylko siłę Mateusza i jego wolę walki, ale też odwagę, by się swoją historią podzielić. Ja takiej odwagi nie mam, choć też mogłabym opowiedzieć o tym, jak wychodzi się z bagna.
    Wielkie brawa dla niego i dla Ciebie, że taką budującą historią podzieliłaś się z nami, mam nadzieję, że ona zainspiruje i inne osoby!
    Ćpać sportu wprawdzie nie będę, bo ja zupełnie niesportowa, ale za to uważam, że najważniejsze to żyć swoją pasją - bez względu, czy to jest sport, czy pisanie, czy cokolwiek innego, co nas pozytywnie napędza i motywuje :)
    P.S. I przystojny z niego facet ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielokrotnie pytałam Mateusza, czy jest pewien tego, że ten post ma powstać. Z jednej strony myśleliśmy o tym, by zainspirować innych, z drugiej ja o tym jaka siła w nim drzemie, ale ze Internet to jest jednak Internet i nie da się nad wszystkim zapanować. Zawsze na moje pytanie słyszałam jedną odpowiedz : tak. Mateusz nie miał nic do ukrycia, czasami to ja go hamowałam. Nie chciałam, żeby później żałował. Twardy był :) i dzięki niemu możemy zobaczyć jaka tak naprawdę siła drzemie w każdym z nas,ze nawet nie zdajemy sobie o tym sprawy :) Mam nadzieję, że jego historia pomoże choć jednej osobie - to już duży sukces. Ja też nie byłabym tak odważna. I najważniejsze to mieć pasję :) - czy sport, czy czytanie, czy rysowanie..każda jest wspaniała :) i najważniejsze : uszczęśliwia :)

    PS - zgadzam się :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem co napisać. Bardzo podziwiam Mateusza. Za wszystko, za chęć walki, za zmianę swojego życia, najbardziej za przerwanie patologicznych zachowań. Trzymam za Niego kciuki i życzę wielu sukcesów w życiu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ważne co jeszcze w życiu osiągnie- już wygrał!

      Usuń
    2. Najtrudniejsza jest walka z samym sobą. Łatwo doradzić komuś, powiedzieć co robi źle, ale zauważyć to u siebie i zwalczyć to tak jak napisałaś: wygrana :)

      Usuń
  4. Podziwiam determinację z jaką walczy o siebie. Ma też wiele odwagi, że podzielił się historią nie łatwą i chce by inni poszli jego drogą. To wzór dla wielu ludzi. Brawo Mateusz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odwagi rzeczywiście ma ogrom. Jeśli dzięki jego wyznaniu ktoś zatrzyma się na swojej złej drodze i zawróci z niej wcześniej niż on sam to bedzie wielki sukces :)

      Usuń
  5. ALe historia.... podziwiam jego wytrwałość w dążeniu do celu! Brawo! Trzymam kciuki, aby wiodło Ci się dalej, Mateusz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę bacznie obserwowała poczynania Mateusza ;) kiedy tylko spełni się, któreś z jego marzeń to na pewno się tym podzieli i napiszemy o tym :)

      Usuń
  6. Mateusz, pewnie to przeczytasz, wielkie ukłony, jesteś mega silną osobowością i pewnie będziesz kiedyś bohaterem dla swoich dzieci. Można Cię tylko podziwiać, powinieneś chodzić z warsztatami po szkołach i pokazywać młodzieży jak wiele zależy od nas samych, wystarczy wziąć życie w garść i poprowadzić je w dobrym kierunku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mateusz czytał obecne tu komentarze i było mu szalenie miło :) Jest idealnym przykładem dla dzisiejszej zagubionej młodzieży, pomysł z warsztatami jest świetny :)

      Usuń
  7. Wygląda świetnie! Gratuluję mu odwagi, siły i wytrwałości :) Trzymam za niego kciuki!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na żywo wygląda jeszcze lepiej, niektórym wieloletnim bywalcom silowni daleko do niego :)

      Usuń
  8. Wow jaki przystojniak! :D Gratulacje dla wytrwałości naprawdę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Aż miło popatrzeć :) tyle wysiłku i tak wspaniała nagroda :)

      Usuń
  9. Takie historie są dowodem na to, że wszystko w życiu jest możliwe :) Życzę Mateuszowi, by został jednym z najlepszych trenerów personalnych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie historie budują nasze nadzieje :) Kiedy tylko zostanie trenerem personalnym będę 1sza w kolejce do niego:)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Co mi dał miesiąc na siłowni?

Zastanawiasz się, czy nie pomyliłam się  w tytule? Oczywiście, że nie i nie reklamuję tu niczego, by takim zdaniem chcieć Cię zachęcić do pójścia w tym samym kierunku. Ja tu chcę tylko i wyłącznie o zdrowiu ! No właśnie. Dla mnie też jest szokiem, że mając szalejące TSH zauważam luźniejsze ubrania tu i tam. Jeansy? O tak ! Zakładam bez zmartwień :) I to nie te nowe o rozmiar większe :) - założyłam ulubione :) . Kilogramy nie spadają, przyznaję szczerze. Centymetrów mniej, kilogramy w miejscu, bo mięśnie są ciężkie. Mam pracę siedząca, codziennie przy biurku spędzam obowiązkową liczbę godzin. Mój kręgosłup zaczynał dziwnie wyglądać i czuć się również słabo. Czy coś się zmieniło? Owszem :) Nie garbię się, nie czuję bólu, który odszedł w zapomnienie. Dodatkowo mogę nosić cięższe zakupy :D - jeśli pomagają Wam w tym mężowie to informację o zwiększonej sile zostawiajcie dla siebie ;) Choć nie ma efektu "wow" to czuję się sama ze sobą dużo dużo lepiej. Powraca jędrność, zaczyn

Codzienność

Ostatnio za namową koleżanki zaczęłam jeść ( jak to mówi moje dziecko) gejfruty. Ponoć ma mi to pomóc w zbiciu wagi. Kupię kilogram i będę w nią rzucać, może uda się zbić chociaż ekranik. Kupiłam jednego, był pyszny - całego zjadłam. Wczoraj udało mi się wyjść wcześniej z pracy, a że były mąż zabrał nasze dziecko na salę zabaw to postanowiłam ciut się odstawić do Biedry. Lista zakupów: mleko i wspomniany już owoc. 200 kg nie ważę, więc pozwoliłam sobie na obcisłe jeansy i małe szpilki. Bo jak nie do Biedry to gdzie? Zachwycona swoim pomysłem naprzymierzałam się różnych kombinacji i wyszłam. Kiedy zamykałam drzwi spod sąsiednich spojrzała na mnie samotna, smutna, rozmazana psia kupa. Jak bardzo ucieszyłam się, że wyszłam z domu w balerinach, bo w nich (zaraz po obuwiu sportowym) najłatwiej przeskakiwać przez placki. Udało mi się o suchym i czystym bucie wyjść na zewnątrz. Słońce delikatnie przypiekało spacerowiczów. Obserwując okolicę włożyłam słuchawkę do ucha i spokojnie szłam mię