"Jesień w Brukseli" Katarzyny Targosz - tym razem strach emocjonalnie osobisty.
Jest mi bardzo trudno zabrać się za opinię o tej książce, boję się, że podejdę do niej zbyt osobiście i emocjonalnie tak jak wspomniałam wyżej.
Zacznę oczywiście od tego, że jeśli ktoś przeczytał "Wiosnę Po Wiedeńsku" (moja recenzja tutaj :)) i chce wiedzieć "co dalej? " powinien złapać raz dwa "Jesień..." :) Jedna książka nie jest kontynuacją drugiej, ale nawiązuje w pewnym momencie do tego czego szukamy :)
Obie książki przypadły mi do gustu, lecz "Jesień..." wygrała.
Zaczęłam ją czytać w poniedziałek, wygodnie usiadłam w fotelu, cały czas rozmyślając po "Wiośnie.." o tym co się dzieje wokół mnie, w tle słyszałam Sarsę "(...) ulatuje lęk, nie czuję nic, nie czuję nic..zapomnij (...)". Przypadek?
Następnego dnia książka była ze mną wszędzie: w przychodni, w pracy, w tramwaju. Czytałam po kawałku, tyle ile się udawało. Kiedy położyłam się do łóżka czytałam dalej, niestety niedługo, bo zmorzył mnie sen. Dzisiaj postanowiłam w wolnej chwili zrelaksować się tyle na ile to możliwe. Nalałam sobie lampkę wina, które dostałam wczoraj, podłożyłam poduszkę pod plecy, wygodnie ułożyłam nogi, w tle koncert Mazowsza i moja książka.
Wciągnęłam się bez reszty i przeczytałam do końca.
Nie pamiętam, czy kiedykolwiek czytając jakąś książkę płakałam, jeśli tak to musiało być naprawdę dawno...bo nie pamiętam.
Wszystkim tym, którzy czytali "Jesień w Brukseli" powiem, że nie płakałam w tym momencie, o którym teraz może myślą ;) Wtedy oczywiście wzruszyłam się, ale to nie był taki płacz ;)
Nie dołujcie się, że książka jest tak smutna, bo nie jest :) Ja po prostu poczułam się trochę popieprzona :D ( sorry). Wiele rzeczy ma tam ze mną tyle wspólnego, że po prostu inaczej nie mogłam zareagować. To było coś bardzo dziwnego, ale oczyszczającego - w moim przypadku.
Pośmiać na pewno się pośmiejecie ;) ( ojj tak :D ) , zaskoczycie wiele razy, wzruszycie też, przepełnicie wiarą, oraz miłością i poznacie Kraków :)
Kiedy odwiedzę to miasto zabiorę ze sobą książkę, żeby móc zajrzeć we wszystkie w niej bardzo dokładnie wymienione miejsca i poczuć bliżej atmosferę tej historii :)
Mam wrażenie, że ta pozycja zostanie moim talizmanem. Nie wiem..tyle na obie czekałam i udało mi się je złapać w ramiona dopiero teraz..myślę, że jest coś na rzeczy, bo dzieje się czasami dziwnie, a to co przeczytałam uderzyło we mnie prywatnie.
Jest mi bardzo trudno zabrać się za opinię o tej książce, boję się, że podejdę do niej zbyt osobiście i emocjonalnie tak jak wspomniałam wyżej.
Zacznę oczywiście od tego, że jeśli ktoś przeczytał "Wiosnę Po Wiedeńsku" (moja recenzja tutaj :)) i chce wiedzieć "co dalej? " powinien złapać raz dwa "Jesień..." :) Jedna książka nie jest kontynuacją drugiej, ale nawiązuje w pewnym momencie do tego czego szukamy :)
Obie książki przypadły mi do gustu, lecz "Jesień..." wygrała.
Zaczęłam ją czytać w poniedziałek, wygodnie usiadłam w fotelu, cały czas rozmyślając po "Wiośnie.." o tym co się dzieje wokół mnie, w tle słyszałam Sarsę "(...) ulatuje lęk, nie czuję nic, nie czuję nic..zapomnij (...)". Przypadek?
Następnego dnia książka była ze mną wszędzie: w przychodni, w pracy, w tramwaju. Czytałam po kawałku, tyle ile się udawało. Kiedy położyłam się do łóżka czytałam dalej, niestety niedługo, bo zmorzył mnie sen. Dzisiaj postanowiłam w wolnej chwili zrelaksować się tyle na ile to możliwe. Nalałam sobie lampkę wina, które dostałam wczoraj, podłożyłam poduszkę pod plecy, wygodnie ułożyłam nogi, w tle koncert Mazowsza i moja książka.
Wciągnęłam się bez reszty i przeczytałam do końca.
Nie pamiętam, czy kiedykolwiek czytając jakąś książkę płakałam, jeśli tak to musiało być naprawdę dawno...bo nie pamiętam.
Wszystkim tym, którzy czytali "Jesień w Brukseli" powiem, że nie płakałam w tym momencie, o którym teraz może myślą ;) Wtedy oczywiście wzruszyłam się, ale to nie był taki płacz ;)
Nie dołujcie się, że książka jest tak smutna, bo nie jest :) Ja po prostu poczułam się trochę popieprzona :D ( sorry). Wiele rzeczy ma tam ze mną tyle wspólnego, że po prostu inaczej nie mogłam zareagować. To było coś bardzo dziwnego, ale oczyszczającego - w moim przypadku.
Pośmiać na pewno się pośmiejecie ;) ( ojj tak :D ) , zaskoczycie wiele razy, wzruszycie też, przepełnicie wiarą, oraz miłością i poznacie Kraków :)
Kiedy odwiedzę to miasto zabiorę ze sobą książkę, żeby móc zajrzeć we wszystkie w niej bardzo dokładnie wymienione miejsca i poczuć bliżej atmosferę tej historii :)
Mam wrażenie, że ta pozycja zostanie moim talizmanem. Nie wiem..tyle na obie czekałam i udało mi się je złapać w ramiona dopiero teraz..myślę, że jest coś na rzeczy, bo dzieje się czasami dziwnie, a to co przeczytałam uderzyło we mnie prywatnie.
Kasiu droga dziękuję :*
"Przynosi mi ulgę, że nadałeś znaczenie mojemu życiu"
A ja bardzo emocjonalnie podchodzę do takich recenzji! :) To dla mnie niesamowite, że ta książka wywołuje w czytelniczkach tak wiele emocji, wzruszeń i odnajdują w niej wiele z siebie i swojego życia. To piękne, to najważniejsze i najbardziej satysfakcjonujące dla pisarza! :) :*
OdpowiedzUsuńGdybyś kiedyś miała wątpliwość, czy Twoje pisanie ma sens to czytaj od nowa wszystkie recenzje :* raz dwa pozbawimy Cię tych wątpliwości :*
UsuńWiem, że ma sens, właśnie dzięki takim tekstom i mailom od czytelniczek :) Są we mnie momenty zwątpienia, bo to ciężki kawałek chleba taka praca i wyżyć się z tego nie da, ale wiem, dzięki Wam, że jest to dokładnie to, co powinnam w życiu robić :) :*
UsuńJeśli chodzi o wyżycie..dlatego nie zamawiałam e-booka ;) choć bardzo mnie korciło, żeby już teraz czytać ;) poczekałam cierpliwie na papierową wersję :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńP.S. Ja wierzę, że nic nie dzieje się bez przyczyny, więc myślę, że sięgnęłaś po te książki, właśnie w tym momencie, w którym miałaś po nie sięgnąć ;)
OdpowiedzUsuńTeraz pozostało tylko obserwować :*
UsuńMnie "Jesień..." dopadła całkowicie. Odnalazłam wiele wspólnych cech, przeżyć. Potargała mnie emocjonalnie na najwyższym poziomie :)
OdpowiedzUsuń:* <3
UsuńSpokojnie mogę się pod tym podpisać :)
Usuń