Przejdź do głównej zawartości

Wyjechałam latem w góry i nie zwariowałam :)

Witajcie :)
Wiecie jak wygląda sierpień w Tatrach? 


Jest bardzo tłoczno niezależnie od miejsca, które wybierzecie. Okazuje się, że Krupówki są cudowne, ale o 7:30, a do Term Chochołowskich warto się wybrać tuż przed ich otwarciem, ponieważ później możecie stać w kolejce kończącej się za budynkiem
i czekać na możliwość wejścia do pełnego jacuzzi. Poza tym o tej porze można skorzystać z tańszych biletów :) O 9:00 już trochę ludzi jest, ale na tyle, żeby można było w pełni korzystać z atrakcji przygotowanych przez termy, które jak sama zauważyłam zwiększają swoją ilość ( w tym roku pojawiła się m.in. zapadnia i wodny plac zabaw dla dzieci obok basenu zewnętrznego ).
Nie wiem, który raz jestem latem na Podhalu, obstawiam szósty :) Jednak każdego roku wybieramy miejsce poza Zakopanem, z daleka od gwaru ( który znosimy cały rok mieszkając w Łodzi ), spalin, tłoku i braku miejsc parkingowych. Nie korzystamy
z parkingów tuż obok dolin, ponieważ udało nam się znaleźć kwaterę blisko wszelkich "wejść". Do Zakopanego możemy dojść na pieszo, bądź podjechać busem unikając korków od strony Poronina. Miejsce idealne, spokojne, ciche i czyste, a wszędzie blisko - oby nikt tego nie popsuł i nam tego nie zabrał ;)



Na pogodę narzekać też nie mogliśmy, deszczu było mało, spotkaliśmy się
z upałami ( nawet w moje urodziny, w które co roku leje) , więc basen był jak najbardziej wskazany :) Wybierając się na wycieczkę do Niedzicy obraliśmy zakorkowaną drogę ( dopadło nas jakieś zaćmienie umysłu - pojechaliśmy przez Zakopane), ale wracając już tą lżejszą, prawidłową ( przez Czarny Dunajec i mój ukochany Chochołów) doceniliśmy spokój i piękne widoki.

Kościół w Chochołowie

Każdemu kto odwiedza te okolice polecam gorąco zwiedzanie zamku i chwilę relaksu na plaży nad Zalewem Czorsztyńskim. Rodzice z dziećmi mogą iść w nasze ślady
i wykorzystać na maksa plac zabaw z trampolinami, dmuchańcami, wspinaczkami itp, oraz parkiem miniatur Spiska Kraina ,w oczekiwaniu na zwiedzanie zamku ( odbywa się w konkretnych godzinach ). Takie atrakcje dla dzieci czekają też pod Gubałówką, ale każda osobno płatna - wychodzi drożej w porównaniu do ilości atrakcji, z których można skorzystać.







Na wędrówki wybraliśmy Dolinę Małej Łąki z dalszym pójściem przed siebie ( lecz nie do końca, ponieważ zrobiło się zbyt stromo ), oraz Dolinę Strążyską z wejściem z Drogi Pod Reglami, zaczepieniem o wodospad Siklawica, z zakończeniem na Polanie Małej Łąki i powrotem na Gronik.
Pierwsza wyprawa była chyba przygotowaniem do drugiej, bo wspinania się po mokrych kamieniach było tyle, że nie mamy stamtąd zdjęć z obawy o aparat przy naszym ewentualnym upadku ;)

Pierwsza wędrówka:



Przechodząc z Doliny Strążyskiej do Polany Małej Łąki odnotowaliśmy jeden wielki szok :) - aparat znów został schowany, a my zdyszani robiliśmy co parę minut przerwy ponieważ tak wysoko musieliśmy zadzierać kopytka :) Jedno kopytko ciut skręciło kostkę, a drugie popsuło lekko udo - oba kopytka były męskie ;)  i już są sprawne :) Wspominałam, że była z nami 7 letnia niewiasta? No właśnie :) Ona wbiegała tam gdzie ja wypluwałam płuca :) - mam rok na zrobienie kondycji :)
Na podsumowanie mogę powiedzieć, że było super :) Każdy był dumny ze swojego wyczynu, a ja po powrocie unikam chodników i wybieram tylko strome ścieżki :)

I druga :

Zapomniałam o wodospadzie ;)

Na zakończenie pierwszej wycieczki moja córka spotkała kolegę z przedszkola, którego nie widziała rok, a następnego dnia po drugiej wycieczce ja pochorowałam się tak, że do wyjazdu nie wstawałam z łóżka pomijając wizyty u lekarzy i nocne zastrzyki przeciwbólowe w szpitalu w Zakopanem. Poza chorobą czułam się bardzo źle, ponieważ w drugim tygodniu mojego urlopu przyjechał mój luby, który zamiast spędzać z nami czas w Mroźnej Jaskini, w Termach Chochołowskich, czy wspinając się na Gubałówkę siedział obok mnie i łapał się za głowę, bo mnie jakby przez te 4 dni nie było. 
Przynajmniej po kamyczkach się powspinał :D - połowa urlopu jednak niezmarnowana ;)

Wiecie...ja jak to ja uwielbiam wyszukiwać oryginalnych pamiątek. Niestety w tym roku nie było mi to dane tak jak spotkania, czy wysyłanie prezentów. Pamiątkowy czas zaplanowaliśmy na koniec pobytu, więc mnie ominął. Okazało się jednak, że najbliżsi nie zawiedli jak zawsze, a wręcz zaskoczyli i przywieźli mi taki cudowny zestaw:


Próbki są lubego, płyn do kąpieli i szampon mojej córki, ale cieszą mnie jakby były dla mnie. Polecam sklep Ziaja w Zakopanem - bardzo duży wybór :)

Niestety do czasu zupełnego wyzdrowienia nie mogę korzystać z kosmetycznej części. Póki co wysmarowana na biało jak przedszkolaczek, łykam leki przeciwwirusowe i śpię jak stary niedźwiedź zimą. Muszę jednak przyznać, że mimo przykrych niespodzianek tatrzańskie powietrze napełniło nas siłą i energią. Liczymy na to, że bieżący rok nie będzie już tak niemile zaskakiwał jak do tej pory mimo tego co zaplanowane i niezbyt przyjemne.
Trzymajcie mocno kciuki :*

Komentarze

  1. My generalnie wolimy jeździć na wakacje poza największym szczytem i najgorętszym sezonem urlopowym. Wolimy nawet nieco chlodniejsza pogodę - niż tkwienie w gigantycznych korkach i kolejkach. W Tatry wybieramy się na początku września - może uda się nam zobaczyć część prezentowanych przez Ciebie miejsc :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja uwielbiam Tatry jesienią :) i bardzo chętnie odwiedziłabym je wtedy, ale w tym roku rozpoczynamy szkołę :) i nie damy rady. W poprzednie wakacje musiałam z urlopem podporządkować się troszkę pod rodziców, ale udawało nam się wycelować tak, że nic nam nie dokuczało :) Jeśli chodzi o pogodę to latem poluję na gorące dni z uwagi na moje miejsce pracy, w którym non stop marznę ;) Życzę udanego urlopu i pięknych widoków :)

      Usuń
  2. O, jak tu się pozmieniało! :)
    A co do Niedzicy, to wybierałam się tam całe lato i jakoś wybrać nie mogłam, może we wrześniu się uda... Tak to już jest, że łatwiej wybrać się gdzieś daleko, niż tam, co ma się pod nosem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się troszkę ruszyć, bez zmian nie pójdzie ;) Mnie też łatwiej zaplanować dalszą podróż :P szczególnie w Tatry ;) Na Twoje zdjęcia z Niedzicy czekam z niecierpliwością :P

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Co mi dał miesiąc na siłowni?

Zastanawiasz się, czy nie pomyliłam się  w tytule? Oczywiście, że nie i nie reklamuję tu niczego, by takim zdaniem chcieć Cię zachęcić do pójścia w tym samym kierunku. Ja tu chcę tylko i wyłącznie o zdrowiu ! No właśnie. Dla mnie też jest szokiem, że mając szalejące TSH zauważam luźniejsze ubrania tu i tam. Jeansy? O tak ! Zakładam bez zmartwień :) I to nie te nowe o rozmiar większe :) - założyłam ulubione :) . Kilogramy nie spadają, przyznaję szczerze. Centymetrów mniej, kilogramy w miejscu, bo mięśnie są ciężkie. Mam pracę siedząca, codziennie przy biurku spędzam obowiązkową liczbę godzin. Mój kręgosłup zaczynał dziwnie wyglądać i czuć się również słabo. Czy coś się zmieniło? Owszem :) Nie garbię się, nie czuję bólu, który odszedł w zapomnienie. Dodatkowo mogę nosić cięższe zakupy :D - jeśli pomagają Wam w tym mężowie to informację o zwiększonej sile zostawiajcie dla siebie ;) Choć nie ma efektu "wow" to czuję się sama ze sobą dużo dużo lepiej. Powraca jędrność, zaczyn

Tragedia, która zrodziła pasję.

Chciałabym przedstawić Wam Mateusza.  Mateusz i jego przeżycia zainspirowały mnie do napisania tego co dziś przeczytacie. Jaki wpływ będzie miała na Was ta historia? Liczę na to, że zastanowi na różny sposób każdego z osobna. Z Mateuszem znamy się od ok 17-18 lat. Kiedy przeprowadził się po sąsiedzku bliższe koleżeńsko/ podwórkowo było mi jego starsze rodzeństwo. Ja byłam może w V klasie,  a Mateusz mógł mieć ok 2 lat ( matko! jaka ja stara jestem :P ). Grzeczny, uśmiechnięty, zawsze przeze mnie lubiany i nie okazujący, że coś jest nie tak. Niedawno podzielił się ze mną swoją historią, która mną wstrząsnęła. Najłatwiejsze określenie dla dramatu, który skrywał się za drzwiami jego mieszkania właściwie tuż pod moim nosem, bo po drugiej stronie podwórka. Zawsze słuchając wiadomości  o podobnych sytuacjach myślę:"niemożliwe, żeby nikt o tym nie wiedział" - przekonałam się na własnej skórze jak bardzo jest to możliwe, zmroziło mnie to jeszcze bardziej. Nikt nie mógł zareagować

Codzienność

Ostatnio za namową koleżanki zaczęłam jeść ( jak to mówi moje dziecko) gejfruty. Ponoć ma mi to pomóc w zbiciu wagi. Kupię kilogram i będę w nią rzucać, może uda się zbić chociaż ekranik. Kupiłam jednego, był pyszny - całego zjadłam. Wczoraj udało mi się wyjść wcześniej z pracy, a że były mąż zabrał nasze dziecko na salę zabaw to postanowiłam ciut się odstawić do Biedry. Lista zakupów: mleko i wspomniany już owoc. 200 kg nie ważę, więc pozwoliłam sobie na obcisłe jeansy i małe szpilki. Bo jak nie do Biedry to gdzie? Zachwycona swoim pomysłem naprzymierzałam się różnych kombinacji i wyszłam. Kiedy zamykałam drzwi spod sąsiednich spojrzała na mnie samotna, smutna, rozmazana psia kupa. Jak bardzo ucieszyłam się, że wyszłam z domu w balerinach, bo w nich (zaraz po obuwiu sportowym) najłatwiej przeskakiwać przez placki. Udało mi się o suchym i czystym bucie wyjść na zewnątrz. Słońce delikatnie przypiekało spacerowiczów. Obserwując okolicę włożyłam słuchawkę do ucha i spokojnie szłam mię