Przejdź do głównej zawartości

Samotność z (braku) wyboru.

O samotności słyszymy dzisiaj często. O zdeklarowanych singlach, starszych osobach pozostawionych samych sobie przez rodziny, dzieciach samotnie błąkających się po ulicach, czy o samotności z braku otoczenia. Wymieniać można dalej, ale mnie dzisiaj chodzi o samotność partnerską, przemyślaną, nieprzymuszoną, lecz z możliwością zmiany.
Znam takich ludzi, którzy nie potrafią być sami. Z jednego związku przepływają w drugi, czekają na zmiany siedząc w tym co dla nich nieodpowiednie, byleby nie w samotności, z którą boryka się wielu z nas,w samotności której nie doświadczyły. Czy takie osoby dokonują słusznych wyborów? Często interesują się innymi samotnymi osobami, aż do czasu osiągnięcia postawionego przez siebie celu. Niestety zdarza się też, że zainteresowanie pada na osoby zajęte i co wtedy?
Skutków jest wiele, ale ja mam na myśli jeden, który Wam nie przyszedł do głowy :) Przez takie sytuacje cierpią też osoby samotne, które nie spieszą się i nie szukają na siłę drugiej połowy. Osoby, które potrafią zorganizować sobie czas, docenić swoje zainteresowania i rozwijać je, żyć bez pary ciesząc się każdym dniem. Dlaczego cierpią?  Dlatego, że spotykając się ze znajomymi są bacznie obserwowani, czy przypadkiem nie interesują się czyjąś drugą połową. Przecież jest sam i na bank szuka, trzeba uważać.
Zdecydował się przyjść jako "13" na Sylwestra, by nie spędzać tej nocy w zupełnej samotności, uciekając w sen. Niestety każdy pilnuje swojej pary i psuje tym zabawę nieparzystemu, który naprawdę nie ogląda się za zajętymi. Wystarczy porozmawiać, wspólnie się bawić, nie trzeba kurczowo trzymać się za ręce i czekać pod toaletą swojej pary, bo licho nie śpi, a zajada krokieta ! Samotnie ! No tak...ale tego byłoby mało. Na innej imprezie pojawia się druga samotna osoba. Po co? Znajomi zabawili się w swatanie. Tylko drodzy znajomi szukając drugiej samotnej nie wzięli pod uwagę możliwości, że ich zainteresowanie sobą będzie zerowe, a wręcz minusowe.
Denerwujące jest to szczególnie, kiedy samotna osoba wie czego chce. Woli być samotną niż nieszczęśliwą w nieodpowiednim związku. Woli czekać rozwijając się, ciesząc każdą chwilą niż czuć się stłamszonym przez kiepskiego partnera.Jeśli samotny będzie chciał swatów to sam o tym powie. Naprawdę nie trzeba chować mężów, żon po szafach, bo świadomi samotni nie interesują się czyimiś parami. Dumnie czekają na to co przyniesie los nie poniżając się przy odbijaniu partnerów.
Mam na myśli NAPRAWDĘ świadomych i rozumnych samotnych, których NAPRAWDĘ można zapraszać na imprezy, zostawiać bez lęku mężów i żony w ich towarzystwie. Pomyślcie jak bardzo czują się samotni, kiedy są unikani z tak głupiego powodu jak brak pary. Czy sam jej brak nie powinien wystarczyć w tej całej ich samotności? Po co dodawać jej więcej? Nie uszczęśliwiajmy ich na siłę swatami, szczególnie jeśli sami ich nie chcą. Na pewno czekają na bardzo wartościową i pasującą do siebie osobę nie patrząc przy tym na partnerów swoich znajomych, których tak naprawdę potrzebują do rozmowy, zabawy, by nie zwariować w swoim świecie.
Uwierzcie mi...świadomi samotni potrafią żyć szczęśliwie, a jeszcze szczęśliwsi są, kiedy mają u swego boku przyjaciół :)

Komentarze

  1. Każdy ma swoją życiową drogę i wierzę, że na każdego czeka jego własny idealny życiowy plan i nie innym go oceniać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że tak :) I nie trzeba na siłę "pomagać" w takich sprawach jeśli sam zainteresowany sobie tego nie życzy :)

      Usuń
  2. Oj swatanie na siłę- najgorsze co może być. Nie spotkałam się jeszcze w życiu osobistym z sytuacjami, które opisujesz, ale powiem, że jest to trochę żałosne. Jedyny wniosek jaki mi się nasuwa, to kompleksy osób które zawzięcie pilnują swojej drugiej połówki i w każdym singlu widzą zagrożenie. Trzeba robić swoje i olać takie osoby ( chociaż czasem jest ciężko). Każdy wybiera swoją drogę jak Kasia napisała i każdemu wszystko poukłada się w odpowiednim czasie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kompleksy- wydaje mi się, że to strzał w 10 :) Czy w takim związku jest zaufanie skoro pojawia się tego typu lęk?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja byłam długo sama i znajdowali się tacy, którzy próbowali mnie swatać. Inni śmiali się ze mnie, jakby było coś śmiesznego w samotności, a jeszcze inni mówili, że nigdy nikogo nie znajdę. Kiedy poznałam męża, a w zasadzie kiedy zdecydowałam się do niego przeprowadzić, ludzie znowu znaleźli dziurę w całym- Polak jej nie chciał, to za Włocha się wzięła- tak mówili. No cóż, przestałam się przejmować "życzliwymi" uwagami i jest mi z tym całkiem dobrze :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I bardzo dobrze zrobiłaś :) Teraz zapewne szukają dziury w Twoim szczęściu ;) Niestety ludzie nie mają swojego życia, a jak już nie mają czego oglądać w tv to rzucają się na życie innych ;) To czysta zazdrość i tyle :) Zazdrość o to, że potrafisz sama zadbać o swoje życie, nie słuchasz całego świata tylko myślisz o tym co jest dla Ciebie (i teraz też Twojej rodziny) najlepsze :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tragedia, która zrodziła pasję.

Chciałabym przedstawić Wam Mateusza.  Mateusz i jego przeżycia zainspirowały mnie do napisania tego co dziś przeczytacie. Jaki wpływ będzie miała na Was ta historia? Liczę na to, że zastanowi na różny sposób każdego z osobna. Z Mateuszem znamy się od ok 17-18 lat. Kiedy przeprowadził się po sąsiedzku bliższe koleżeńsko/ podwórkowo było mi jego starsze rodzeństwo. Ja byłam może w V klasie,  a Mateusz mógł mieć ok 2 lat ( matko! jaka ja stara jestem :P ). Grzeczny, uśmiechnięty, zawsze przeze mnie lubiany i nie okazujący, że coś jest nie tak. Niedawno podzielił się ze mną swoją historią, która mną wstrząsnęła. Najłatwiejsze określenie dla dramatu, który skrywał się za drzwiami jego mieszkania właściwie tuż pod moim nosem, bo po drugiej stronie podwórka. Zawsze słuchając wiadomości  o podobnych sytuacjach myślę:"niemożliwe, żeby nikt o tym nie wiedział" - przekonałam się na własnej skórze jak bardzo jest to możliwe, zmroziło mnie to jeszcze bardziej. Nikt nie mógł zareagować

Co mi dał miesiąc na siłowni?

Zastanawiasz się, czy nie pomyliłam się  w tytule? Oczywiście, że nie i nie reklamuję tu niczego, by takim zdaniem chcieć Cię zachęcić do pójścia w tym samym kierunku. Ja tu chcę tylko i wyłącznie o zdrowiu ! No właśnie. Dla mnie też jest szokiem, że mając szalejące TSH zauważam luźniejsze ubrania tu i tam. Jeansy? O tak ! Zakładam bez zmartwień :) I to nie te nowe o rozmiar większe :) - założyłam ulubione :) . Kilogramy nie spadają, przyznaję szczerze. Centymetrów mniej, kilogramy w miejscu, bo mięśnie są ciężkie. Mam pracę siedząca, codziennie przy biurku spędzam obowiązkową liczbę godzin. Mój kręgosłup zaczynał dziwnie wyglądać i czuć się również słabo. Czy coś się zmieniło? Owszem :) Nie garbię się, nie czuję bólu, który odszedł w zapomnienie. Dodatkowo mogę nosić cięższe zakupy :D - jeśli pomagają Wam w tym mężowie to informację o zwiększonej sile zostawiajcie dla siebie ;) Choć nie ma efektu "wow" to czuję się sama ze sobą dużo dużo lepiej. Powraca jędrność, zaczyn

Codzienność

Ostatnio za namową koleżanki zaczęłam jeść ( jak to mówi moje dziecko) gejfruty. Ponoć ma mi to pomóc w zbiciu wagi. Kupię kilogram i będę w nią rzucać, może uda się zbić chociaż ekranik. Kupiłam jednego, był pyszny - całego zjadłam. Wczoraj udało mi się wyjść wcześniej z pracy, a że były mąż zabrał nasze dziecko na salę zabaw to postanowiłam ciut się odstawić do Biedry. Lista zakupów: mleko i wspomniany już owoc. 200 kg nie ważę, więc pozwoliłam sobie na obcisłe jeansy i małe szpilki. Bo jak nie do Biedry to gdzie? Zachwycona swoim pomysłem naprzymierzałam się różnych kombinacji i wyszłam. Kiedy zamykałam drzwi spod sąsiednich spojrzała na mnie samotna, smutna, rozmazana psia kupa. Jak bardzo ucieszyłam się, że wyszłam z domu w balerinach, bo w nich (zaraz po obuwiu sportowym) najłatwiej przeskakiwać przez placki. Udało mi się o suchym i czystym bucie wyjść na zewnątrz. Słońce delikatnie przypiekało spacerowiczów. Obserwując okolicę włożyłam słuchawkę do ucha i spokojnie szłam mię